OKRUCHY PAMIĘCI, OCEAN WDZIĘCZNOŚCI…
OKRUCHY PAMIĘCI, OCEAN WDZIĘCZNOŚCI…
Mętna- 04- 03-2015r. /dla - „W czasoprzestrzeni/
Okruchy pamięci…
Można by napisać „strzępy” pamięci, ale strzęp jest kawałkiem, a okruch to cząstka pyłu.
Na powstanie pyłu, czas musi działać dłużej.
Szliśmy pieszo z Sutna na Mętnę – 4km. Dużo czystego słońca. Nie wiem skąd wiem, że miałam cztery lata. Wtedy odkryłam świat zewnętrzny – poza gniazdem.
Pani nauczycielka kazała nam trzymać się za ręce – po dwoje. Nikt ze mną nie chciał być w parze, bo co chwila coś mnie ściągało na pobocze: a to jakieś coś błyszczące lazło, a to coś kwitło kolorem, którego nie znałam… To było ODKRYCIE świata na miarę odkryć Galileo! Jedna roślina – kwiatek do dziś jest moim ulubionym i nie wiem, jak się nazywa – nie chcę wiedzieć. To symbol „czterolatka”.
Ocean wdzięczności…
Nauczycielka, która nas zabrała na wycieczkę na Mętnę – wieś pod lasem, na pewno tam z góry widzi i „wie”, że wróciłam w to miejsce po kilkudziesięciu latach i że tu obserwuję, nie bez zainteresowania, (czasami z lękiem), proces starzenia się. Szczerze mówiąc jest mi żal tych wszystkich, którym los nie dał szansy – powrotu do siebie, do swoich korzeni. Może nie skorzystali z okazji…, może nie zasłużyli…?
Nie ma w życiu przypadkowych zdarzeń; nie dawać temu wiary, to jakby świadomie pozbywać się naturalnej ochrony. Z chwilą poczęcia – a i dużo wcześniej Matka wyposaża nas na jakiś czas – (zdaje się, że na ok. 6 lat) w antidotum przeciw różnym paskudztwom świata zewnętrznego, a potem Los przejmuje pałeczkę pod warunkiem, że akceptujemy i szanujemy jego „obecność”. Można to nazwać i nazywa się, różnie: Anioł, Bóg, Przeznaczenie…, bylebyśmy nie myśleli, że jesteśmy pępkiem świata, to wszystko będzie dobrze.
;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;
Z tymi dzisiejszymi pt. („… byleby przeżyć, tu i teraz…, zjeść kawał mięcha, a reszta…, co mnie to…”) już nie mam kontaktu, nie udaje mi się podtrzymywać komunikacji, nawiązać przyjaźni – i dobrze, ten stan pozwala na pozbieranie okruchów istot z przeszłości i tych moich, i wymieszać razem. Przy pisaniu to pójście na łatwiznę – historyk, archiwista, dokumentalista nie pozwoli sobie na brak chronologii…, ja sobie wybaczam. Może na takie pisanie, też jest zapotrzebowanie…? Brak „dyscypliny” daje możliwość kojarzenia puzzli – składania w obrazy na swój sposób. Z chaosu powstanie zapewne jakaś całość. Szczerze mówiąc, podziwiam historyków, ale im nie zazdroszczę.
;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;
To były „zwykłe” odwiedziny u osoby, która „siedziała” niegdyś w tej samej celi, co Matka. Jechałam w zimowy śnieżny dzień. Samochód na letnich oponach – we Francji zapomniałam, o polskich zimach, mrozie, i śniegu i szybko znalazłam się w rowie.
Po pół godzinie przytupywania skostniałymi z zimna nogami – (w eleganckich paryskich bucikach) nadjechało coś w rodzaju starego „Żuka”. A Pani co tu robi…? No…, itd. Wyciągnął bez problemu. Chciałam zapłacić. Mowy nie ma – powiedział tylko, niech Pani uważa, to nie autostrada…, i pojechał. Zdj. rozprysku akw.
;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;
Absolutnie nie zdawałam sobie sprawy, że „domostwo”, które zobaczyłam jest tym, gdzie kontaktowali się z grupą „Lamparta”.
Szczeg. Z dokum. Sądowych -Skan szczegółowych fragm.. protokołów i przesł. Sądowych
To nie przypadek! Mój wielki przyjaciel i przewodnik - Los, wiedział co robi. Roma M. ( już teraz śp.) do której jechałam, aby szukać wspomnień o mojej Matce, ucieszyła się wizytą, ale unikała, jak złego ducha rozmowy o tamtych czasach: kontaktach z oddziałem „Lamparta”, aresztowaniach, biciu, więzieniu, broni…
Uparcie, wracałam do tematu przy następnych wizytach, aż zrozumiałam: ona jeszcze boi się ! Powiedziała tylko – „ty też uważaj…, myślisz, że ludzie tu takie dobre…? Że tamto to już poszłooo…, pożyjesz, to zobaczysz …”
Pozostała w mojej pamięci – charakterna, towarzyska i pełna wigoru. Szczegółów z „tamtych czasów” postanowiłam szukać w archiwach i znalazłam. O ludziach z tej i sąsiednich wiosek napiszę.
Oswoiłam podwórko ze starymi budynkami, ono mnie też - musiało. Jedynie tu mogę otoczyć najgłębszą czułością ślady w pobliskim lesie tych - do dziś jeszcze (przez niektórych) nazywanych bandytami).
„W głupcu nie ma dość materiału na dobroć” - La Rochefaucauld.
Tylko tu mogę przytulić moją teraźniejszą obecność do tej ich - niegdysiejszej i opisać słowami.